Wchodzisz na teren festiwalu i od razu czujesz, że jesteś u siebie. Dowodzisz całą ekipą, a ona chętnie za Tobą podąża. Nie masz też oporów, by inicjować rozmowy z nieznajomymi. Znasz cały lineup i masz w głowie rozrysowaną mapę wszystkich stref. Ciężko Cię namierzyć – bo jesteś wszędzie! Po ostatnim koncercie wychodzisz zregenerowany jak po pobycie w SPA. Z nowymi znajomymi, kolekcją plastikowych kubków i wspomnieniami na całe życie.

Masz świetne wyczucie czasu i poczucie humoru. Wiesz dokładnie, kiedy coś powiedzieć i jak podkręcić atmosferę. Nie musisz być zawsze w centrum uwagi, ale jak już się odezwiesz…  Ludzie po prostu Cię  kochają! To Ty jesteś tą osobą, która opowiada najlepsze daddy jokes w kolejce do ToiToiów i to Ty znasz randomowe ciekawostki na każdy temat. Bez Ciebie ekipa byłaby niekompletna.

Na festiwal wybierasz się z ekipą tak samo low-key jak Ty. Nie masz ciśnienia, żeby być na każdym koncercie i w każdej strefie. Nie nagrywasz też stories – wolisz po prostu doświadczać. Jak bolą Cię plecy, to siadasz i chillujesz. Kochasz festiwale za to, że możesz w końcu oderwać się od codzienności i być sobą.

Na festiwal jedziesz przede wszystkim dla ludzi. Dobrze wiesz, że koncerty i cała reszta nie smakują tak samo bez przyjaciół. Dbasz o to, żeby każdy w grupie czuł się dobrze. Ktoś potrzebuje wody? Już podajesz. Komuś zależy na niszowym koncercie, na który nikt inny nie chce iść? Idziesz z nim. Ktoś chce wracać do hotelu? Wracacie razem. Ludzie wiedzą, że mogą na Ciebie liczyć – i bardzo to doceniają a Ty czerpiesz radość z tego, że możesz ich wspierać.